Obserwatorzy

poniedziałek, 25 lutego 2013

Na spacerze...

Na spacerze z Kajtkiem. Sypnęłam garstkę ryżu. Staram się też nie marnować pieczywa - resztki wysypuję do skrzynki na balkon. No, i czasami mam uciechę, jak koty obserwują ptaszyska ;)
Niestety, złapać ich nie mogą - drzwi na balkon są  zamknięte.
Ptaszki już nas poznają, czekają ;)
Aż chce się wiosny

niedziela, 10 lutego 2013

Melania

Dziecko piwnicznej koteczki. Po śmierci Franusi wzięłam ją do domu. Był  to mały zakapiorek. Do tej kotki pasuje przysłowie "Nie dać sobie w kasze napluć". Ona nie dawała. Mimo swoich niewielkich gabarytów wiodła prym w domu.
Matkowała także kociakom pojawiającym się w domu - Franciszkowi (który potem przerósł ją trzykrotnie ;) ) i Frodo.
W naszym domu spędziła pięć szczęśliwych lat. Odeszła nagle 3 listopada 2011 roku. Nagle zaczęła się dusić. Natychmiast zabrałam ją do weterynarza. Niestety, nie zdołałam jej dowieźć żywej, odeszła w drodze. Podejrzewam zawał/zator.

wtorek, 5 lutego 2013

Putin i Kajtek

Putin nie mieszka z nami. Mieszka w naszej piwnicy. Próbowałyśmy go udomowić. Cóż...
Nie chciał pozostać w naszym domu. Chodzi codziennie ze mną i Kajtkiem na spacery.
Kajtek trafił do nas w 2008 roku, po śmierci swojej pani.  Miał około 9 lat. Znaliśmy go z mamą wcześniej. Znałyśmy jego panią. Spotykałyśmy się na wieczornych spacerach. Miałam wtedy psa  - piętnastoletniego Pysia, który dochodził do kresu życia.
Pani Kajtka była osobą samotną. Po jej śmierci mimo antypatii Pysia do innych psów zdecydowaliśmy się przygarnąć Kajtka.
Pysio żył jeszcze dwa miesiące. Kajtek do dziś jest z nami.