Obserwatorzy

sobota, 30 marca 2013

Wesołych świąt!

"Odkupił swe owce Baranek bez skazy
Pojednał nas z Ojcem i zmył grzechów zmazy"

Wszystkim moim znajomym życzę błogosławionych świąt Zmartwychwstania Pańskiego.

Autorem tej pięknej pocztówki jest pani Małgorzata Musierowicz. Więcej można znaleźć na stronie www.musierowicz.com (dział niespodzianki, zakładka kartki)
Ma w sobie coś.
Jest tu Chrystus - Baranek.
Jest tu wiosna, zielona trawa. Dziś za oknem mam inna pogodę, przypominająca raczej Boże Narodzenie ;) .
Bardzo mi się podobają własnoręcznie wykonane kartki. Może za rok sama się pokuszę i spróbuję wykonać?

piątek, 29 marca 2013

Pyza


Pyza - koci anioł. Obecnie za Tęczowym Mostkiem. Przez wiele lat była bezdomna. Mimo tego zachowała ufność do człowieka. Przynajmniej do nas, osób, które ją dokarmiały. Bez problemu dawała się nam wziąć na ręce. W końcu udało się ją wysterylizować, po sterylce wzięliśmy ją na tymczas. Tymczasowy dom zamienił się s dom stały.
Była bezkonfliktowa, wracającą z Warszawy mamę witała jak pies.
Niestety, ciężko zachorowała. U lekarza zachowywała się spokojnie.
W domu dawała sobie robić kroplówki. Można było trzymać jedną ręką.
Na wieczne łowy odeszła 14 października 2009 roku.

czwartek, 21 marca 2013

Piąta rocznica

Pięć lat temu trafił do nas Kajtek. To był Wielki Piątek. Wcześnie wypadła Wielkanoc. Rzadko się zdarzw, że Wielki Piątek i pierwszy dzień wiosny wypadają tego samego dnia. Tego dnia umarła jego pani. Była osobą samotną, doświadczoną przez życie. Nie chcę opisywać czyjegoś życia prywatnego - ale straciła wszystkich najbliższych.  Mieszkała z Kajtkiem i Frytką.
Frytka mieszkała u nas 1,5 roku. Odeszła za Tęczowy Mostek w wieku ok. 20 lat. Kajtek do dziś jest z nami.

środa, 20 marca 2013

Wiosna, ach to ty...



Od 12:02 mamy astronomiczną wiosnę. Tymczasem, za oknem widok niczym...



No, może nie aż tak. Zdjęcie robione było zimą, dwa lata temu. Niemniej śniegu jeszcze pełno. I padał dziś w dodatku :(

poniedziałek, 18 marca 2013

Tomi, mój pierwszy pies




Urodził się  w sierpniu 1991 roku. We wrześniu tego roku trafił do nas. Jakże miło było powiedzieć koleżankom z klasy "Mam małego pieska". Byłam wtedy w szkole podstawowej.
Tomi był miłym i przekochanym pieskiem. Trochę szalonym. Ma na swoim koncie zniszczenie dwóch drzwi, a właściwie obić do drzwi. Został sam w domu, a bał się samotności. Bał się być przywiązanym przed sklepem. Nie był mały - ważył 25 kilo. Jednak w momencie, gdy go przywiązywałam przed sklepem rozpoczynał szczekanie.
Zaakceptował pojawienie się Urbana a potem Pysia i Zosi. W pewnym momencie miałam w domu trzy psy. Dziś niestety obowiązki i sytuacja rodzinna nie pozwalają mi na posiadanie trzech psów. Jest jeden - Kajtek.
Wróćmy do Toma.
Uwielbiał się kąpać, nie omijał żadnej kałuży. Chodziłam z nim na łąki. Parę razy wytarzał się w czymś o nieprzyjemnym zapachu. Na łąkach złapał mysz. Dużo kosztowało mnie namówienie go, by wypuścił to biedne stworzonko.
Bardzo intensywnie witał wracających domowników. Te 25 kilo rzucające się na piersi ;)
Lubił chipsy, czekoladę i piwo. Był rozpuszczony. Miał ładne i zdrowe zęby. Podczas wizyty u weterynarza (Tomi miał 10 lat) lekarz stwierdził, że ma zęby czteroletniego psa.
Odszedł od nas, gdy miał 15 lat i trzy miesiące.

niedziela, 17 marca 2013

Pirat





Pirat nie ma oczka.
Kiedyś był bezdomny. On i Biszkopt (o Biszkopcie jeszcze napiszę). Pewnego dnia Biszkopt został pobity. Między innymi zostało uszkodzone jego oko. Zaopiekowała się nim jedna pani.
Następnego dnia w czasie spaceru ja i mama zauważyliśmy, że coś nie tak jest z naszym podopiecznym - burym kotkiem. Udało nam się zanieść go do weterynarza. Niestety, oczka nie udało się uratować...
Trudno jest wypuszczać na wolność niepełnosprawnego kota.
Internet wtedy dopiero pojawił się w moim domu, nie znałam się jeszcze na kocich adopcjach.
No i kotek został.
Z racji posiadania tylko jednego oka i swoją buntowniczą naturę (początki udomowienia były trudne) został Piratem.
Pirat obecnie zmienił swój charakter, jest wielkim miziakiem. No, nie dogaduje się z Rudą ;)


piątek, 15 marca 2013

Ruda

Ruda przez wiele lat była dziką koteczką. Przez wiele lat była przez nas dokarmiana. Szczególny sentyment żywi do  niej moja mama.
Mieszkała koło postoju taksówek, razem z Pyzą chroniła się pod schodami znajdującego się obok domu.
Rodziły niechciane kociaki.
Bardzo trudno jest złapać dziką kotkę i zanieść ją do sterylizacji. Ale w końcu udało się. Po sterylizacji Ruda zamieszkała w naszym domu,
Przezywana jest przeze mnie "Upiór z Opery". Z trudem dogaduje się z innymi domowymi kotami. Ale jakiś żyć się da ;)
Zmyślona data urodzenia: 14 marca 2000 roku.

wtorek, 12 marca 2013

Z okazji konklawe ;)

Lubię zwierzęta. Oprócz zwierząt lubię także książki. O różnej tematyce, także tej religijnej. Oczywiście i o zwierzętach. Niektóre miłości można połączyć.
Podobno ustępujący Papież Benedykt XVI był miłośnikiem kotów.
Dziś, gdy oczy wielu ludzi wpatrzone są w Rzym pragnę polecić krótką książkę. Jest to opowiadanie Jeanne Perego ilustrowane przez Donata Dal Molin Casagrande zatytułowane "Kot i jego papież. Opowieści kota Cziko życiu Papieża Benedykta XVI".

sobota, 9 marca 2013

A kiedy pada deszcz...

A kiedy pada deszcz
Bezdomne koty mokną
Co zrobić masz sam wiesz
W piwnicy otwórz okno.
A kiedy szron się szkli
spod nóg i kół śnieg pryska
Zamknięte uchyl drzwi
Zmarznięte wpuść kociska.
Bo może być i tak:
W twych grzechach zaczną grzebać
A kot – da łapką znak
Uchyli furtkę Nieba

R.M. Groński 

czwartek, 7 marca 2013

Kot w bibiotece




Ferie to czas organizowania rożnych atrakcji dla dzieci. Dzieci wyjeżdżają na zimowiska. Większość z nich zostaje jednak w domu. Dzieci te zamiast siedzieć przed telewizorem  również mogą uczestniczyć w wielu zajęciach. Organizuje je szkoła, organizuje je Kościół. Organizuje je również biblioteka.  Zajęcia te bywają tematyczne. Dwa lata temu tydzień ferii poświęcony był tematyce kociej. Rok temu psiej.
W tym roku ferie zbiegły się ze Światowym Dniem Kota - biblioteka poświęciła jeden dzień mruczącym pupilom. Koty zostały zaproszone do biblioteki. Razem ze swoim Mruczkiem skorzystałam z zaproszenia ;)

piątek, 1 marca 2013

Zosia

Zosia trafiła do naszego domu, gdy miała zaledwie parę dni. Ktoś ją wyrzucił - wystawił w pudełku. Była ślepym, zupełnie białym kociaczkiem. Ważyła zaledwie 12 deko. Okoliczne dzieci traktowały ją jak zabawkę - wyciągały z pudełka, ganiały, aby komuś pokazać. Parę razy tamtędy przechodziła moja mama i za którymś razem zdecydowała się zabrać kociaczka. Jeszcze tego samego dnia poszła do weterynarza po mleko dla kociąt. Pierwsze imię Zosi brzmiało Frodo (trudno było poznać płeć). Masowaliśmy Zosi brzuszek, aby mogła zrobić siusiu i kupkę. Nie bardzo wierzyliśmy, że uda nam się odchować tę 12-dekową kulkę. Ale udało się. Rezultat jest widoczny na zdjęciach. Zosia jest ładną niebieskooką koteczką, która nasze domowe psy owinęła wokół ogona (czy pazura). Na początku byłam przeciwna, aby kotek pozostał w naszym domu - ze względu na dwa psy. Jednak psy polubiły koteczka. Czasem nawet przed nią uciekały - jak Zosia zbyt natarczywie je zaczepiała. Zosia ma niezły charakterek. Gdy miała 2 - 3 miesiące zachorowała. Pojechałyśmy z nią do weterynarza. Dostała kilka zastrzyków i kroplówkę. Oczywiście, nafuczała na lekarkę. Później już przestała się gniewać i zaczęła zwiedzać gabinet, zajrzała praktycznie do każdego kąta.

Urodzona 14 maja 2004.