Obserwatorzy

niedziela, 12 maja 2013

Kotek, który przeżył


"To był maj, pachniała Saska Kępa szalonym, zielonym bzem..."
Pachniała nie tylko Saska Kępa. W moim sporo mniejszym mieście także pachniało.



9 lat temu moja mama znalazła pudełko. A w nim...




Puszystą, białą kulkę. Był to mały kociak. Nie miał jeszcze otwartych oczu. Dom nieprzygotowany na przyjęcie kociaka. W domu mieszkały dwa dorosłe psy. Pysiek przejawiał skłonności agresywne w stosunku do innych zwierząt.  Podjąć ryzyko? Mama je podjęła.  Poszła do weterynarza, pani dała jej mleko dla małych kociaków. W sklepie zakupiła butelkę do karmienia niemowląt. Smoczek? Babcia trochę przycięła, trochę podszyła i już można było karmić kociaka.
Zosia była kotem Całkowicie Białym. Pewnego dnia zauważyliśmy, że z kotem dzieje się coś dziwnego. Kotkowi zaczął sinieć nosek, sierść zaczęła się robić dziwnie przyprószona. 
 
Nikt z nas nie znał się wtedy na kociej genetyce. Zosia nie jest typowym dachowcem. Najprawdopodobniej w jej żyłach płynie domieszka krwi syjamskiej. Koty syjamskie rodzą się całe białe. I mają niebieskie oczy. 
Niepokoiliśmy się o kociaka. Czy przeżyje? Czy będzie chodzić?
Gdy stawiała pierwsze kroki - zataczała się na boki. 
 
Szczerze mówiąc nawet sama pani weterynarz wątpiła, czy uda nam się odchować kociaka. Bo to jest trudne. Trzeba nakarmić, potem wymasować brzuszek. Pomóc się wysikać, zrobić kupkę. Na chusteczkę. Część z tego trafiała na ręce. A jakie to było zmartwienie, gdy kociak nie robił kupy przez kilka dni.
Na przekór wszystkiemu kociak rósł, otrzymał imię Zosia, gdy stało się na 100% pewne, że to dziewczynka.
A pierwsze, samodzielne siki - jaka to radość była. Mimo, że było to na foliową reklamówkę zrobione.
Od razu kupiliśmy kuwetę i żwirek. Kotka wiedziała, do czego służy to urządzenie. Nie trzeba było jej przyuczać.
 

Tu Zosia jest na moich stopach. Rozmiar nogi mam niczym Kopciuszek - 35.
Zdjęcie to publikowałam na nieistniejącej już stronie Pupile.com

Teraz mogę zaśpiewać: "9 lat minęło jak jeden dzień"

Tutaj widać Zosię na feriach w bibliotece. Ferie zahaczały o Światowy Dzień Kota, więc był jeden koci dzień.



Dziewięcioletnia Zosia. Nie pamiętam dokładnej daty jej znalezienia, ale to był drugi tydzień maja.

7 komentarzy:

  1. Cudna ta Twoja Zosia i miała szczęście. Dziś jadę z moją Rysią do weterynarzy. Sterylizacja. Jestem przerażona, a Rysia chyba też czuje pismo nosem. Ale boję się hormonów i chyba lepsza będzie sterylizacja, bo Krecia zniosła ją dzielnie i ma się dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Musi być dobrze! Przechodziłam przez to wiele razy. z 8 na pewno, licząc pół-dzikie kotki. Trzymamy kciuki i ogony w supły ;)
    A Zosia po sterylizacji, mimo, że łapy się jej chwiały na szafę wysoką, ponad dwumetrową wskoczyła. Potem wszyscy szukali jej i się martwili o nią.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jutro odbieram. Rysia ma obniżoną odporność. Mało leukocytów, martwi mnie to, ale lepiej, że jest u mnie niż błąka się bez pomocy.

    OdpowiedzUsuń
  4. To coś strasznego, że ktoś tak zostawił maluszka samego sobie. Chyba wolałabym by dali go do uśpienia skoro chciano się go pozbyć :(
    Dobrze, że wszystko skończyło się pomyślnie!
    A dzięki Tobie dowiedziałam się też, że koty syjamskie rodzą się białe :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam także Franusia - gdy miał 3 miesiące był wyrzucany na piętnastostopniowy mróz. Miotał się biedny po klatce. Cóż, 21 grudnia, święta nadchodziły, porządki...
      W okolicach września Franuś skończy 4 lata.
      Zosia nie jest czystym syjamczykiem. Ale coś z syjama w sobie ma. Do dachowca trudno ją zakwalifikować. Jest wysterylizowana.

      Usuń
    2. W klatce na mróz? Jak tak można?! Myślałam, że świat już poszedł tak do przodu, że nawet na wioskach taki rzeczy nie robi się kociakom :(

      Usuń
    3. Posłużyłam się skrótem myślowym. Chodziło mi o klatkę schodową. "Miotał się po klatce schodowej" poprawniej byłoby? Ale i tak to straszne, że w zimie wyrzuca się na dwór trzymiesięcznego kociaka. Kotek miauczał przeraźliwie. Ja i trzy inne osoby prosiliśmy o otworzenie piwnicy. Chcieliśmy, żeby kotek przenocował w cieple. Skończyło się, jak się skończyło. Kociak został zabrany.
      Tego dnia o godzinie ~19:30 było -15 stopni na dworze.

      Usuń