Obserwatorzy

poniedziałek, 8 września 2014

Ptaki, ptaki...

W moim domu gościły także ptaki. Wprawdzie przez bardzo krótki okres.
Były to:
- Kawka. Znalazła ją babcia. Nie było jeszcze wtedy kotów, były psy. Nie pamiętam całej historii. Kawka była dość spora i chyba została wyrzucona z gniazda.Prawdopodobnie chciały ją zadziobać inne kawki. Kawka pobyła trochę u nas, opanowała technikę latania i odleciała. Tak powinno być.
- Kilka gołębi - sierpówek. Tak samo. Jeden gołąbek miał dziurę w piersi. O dziwo - dało się go uratować.
- Był jeden gołąb - sierpówka, którego nie dało się uratować. Wyrwaliśmy go z pazurów Pućka. Okazało się, że ma pęknięte skrzydło. Główne lotki dyndały się na cienkim  kawałku skóry. Został zaniesiony do weta. Tam zdecydowaliśmy o eutanazji ptaszka. Ptaszek stracił możliwość latania, nawet na podwórku mogłaby mu się stać krzywda.

A oto ptaszek, który został uratowany:







Koty do pokoju z ptaszkiem nie miały wstępu, ale klatka z nowym lokatorem została im pokazana ;)




Ptaszkowi krzywda nie stała się. Dorósł i został wypuszczony na wolność.




A Melcia dostała znaleziony na dworze prezencik - ptasie piórko.
Melci już nie ma z nami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz