Pirat trafił do nas około 3 sierpnia 2007 roku. Nie wiem, ile lat miał Pirat. Nie wiem, co z nim się działo, gdy był
wolnym kotem. Trafił do nas jako młody kot, ale jako kot dorosły. Do
mieszkania w bloku przywykł bardzo szybko. Przeżył z nami siedem
szczęśliwych lat. Na początku był trochę agresywny, ale tracił oko i
pewnie jeszcze męskie hormony buzowały. Potem okazał się kotem do rany
przyłóż. Mruczał. Nie bał się odkurzacza. Dopominał się o głaskanie - w
tym celu lekko podgryzał rękę. Miział się z Całką i Rysią. Fajnie jadł
łapką i cierpliwie czekał na swoją kolej. Cierpliwie znosił pielęgnację
oczka - nie zdecydowaliśmy się na usuniecie gałki ocznej. Właściwie
mogła to robić jedna osoba. Wczoraj jego stan się szybko pogorszył.
Postanowiliśmy dać mu szansę. Dzisiaj miał iść ponownie na kontrolę i
decyzję co dalej. Dostał zastrzyk. Niestety, noc okazała się koszmarem.
Nie chcę jej opisywać. Nie dotrwał do rana i przed piątą odszedł za
TM.Pirat był jedyny taki, nie będzie drugiego takiego kota. Miło było
popatrzeć na trzy bure futerka leżące w zgodzie obok siebie.
Odszedł za Tęczowy Mostek 3 października 2014 roku około 04:26.
Najbardziej szkoda mi Całki...
Brak nam Pirata...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz