Zosia trafiła do naszego domu, gdy miała zaledwie parę dni. Ktoś ją
wyrzucił - wystawił w pudełku. Była ślepym, zupełnie białym
kociaczkiem. Ważyła zaledwie 12 deko. Okoliczne dzieci traktowały
ją jak zabawkę - wyciągały z pudełka, ganiały, aby komuś pokazać.
Parę razy tamtędy przechodziła moja mama i za którymś razem
zdecydowała się zabrać kociaczka. Jeszcze tego samego dnia poszła
do weterynarza po mleko dla kociąt. Pierwsze imię Zosi brzmiało
Frodo (trudno było poznać płeć). Masowaliśmy Zosi brzuszek, aby
mogła zrobić siusiu i kupkę. Nie bardzo wierzyliśmy, że uda nam się
odchować tę 12-dekową kulkę. Ale udało się. Rezultat jest widoczny
na zdjęciach. Zosia jest ładną niebieskooką koteczką, która nasze
domowe psy owinęła wokół ogona (czy pazura). Na początku byłam
przeciwna, aby kotek pozostał w naszym domu - ze względu na dwa
psy. Jednak psy polubiły koteczka. Czasem nawet przed nią uciekały
- jak Zosia zbyt natarczywie je zaczepiała. Zosia ma niezły
charakterek. Gdy miała 2 - 3 miesiące zachorowała. Pojechałyśmy z
nią do weterynarza. Dostała kilka zastrzyków i kroplówkę.
Oczywiście, nafuczała na lekarkę. Później już przestała się gniewać
i zaczęła zwiedzać gabinet, zajrzała praktycznie do każdego kąta.
Urodzona 14 maja 2004.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz